![]() |
![]() |
Czekając na barbarzyńców Na cóż czekamy, zebrani na rynku? Dziś mają tu przyjść barbarzyńcy. Dlaczego taka bezczynność w senacie? Senatorowie siedzą — czemuż praw nie uchwalą? Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy. Na cóż by się zdały prawia senatorów? Barbarzyńcy, gdy przyjdą, ustanowią prawa. Dlaczego nasz cesarz zbudził się tak wcześnie i zasiadł — u największej z bram naszego miasta — na tronie, w majestacie, z koroną na głowie? Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy. Cesarz czeka u bramy, aby tam powitać ich naczelnika. Nawet przygotował obszerne pismo, które chce mu wręczyć — a wypisał w nim wiele godności i tytułów. Czemu dwaj konsulowie nasi i pretorzy przyszli dzisiaj w szkarłatnych, haftowanych togach? Po co te bransolety, z tyloma ametystami, i te pierścienie z blaskiem przepysznych szmaragdów? Czemu trzymają w rękach drogocenne laski, tak pięknie srebrem inkrustowane i złotem? Dlatego że dziś barbarzyńcy przyjść mają, a takie rzeczy olśniewają barbarzyńców. Czemu retorzy świetni nie przychodzą, jak zwykle, oy wygłaszać oracje, które ułożyli? Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy, a ich nudzą deklamacje i przemowy. Dlaczego wszystkich nagle ogarnął niepokój? Skąd zamieszanie? (Twarze jakże spoważniały.) Dlaczego tak szybko pustoszeją ulice i place? Wszyscy do domu wracają zamyśleni. Dlatego że noc zapadła, a barbarzyńcy nie przyszli. Jacyś nasi, co właśnie od granicy przybyli, mówią, że już nie ma żadnych barbarzyńców. Bez barbarzyńców — cóż poczniemy teraz? Ci ludzie byli jakimś rozwiązaniem. |
![]() |